W erze fotografii cyfrowej, gdzie karty pamięci są w stanie pomieścić setki czy tysiące ujęć, śmiało można pozwolić sobie na pstrykanie przypadkowych zdjęć. Jakaś cześć mnie nadal jest jednak analogowa i zanim wcisnę ten magiczny przycisk na aparacie, to staram się popatrzeć, pomyśleć i podjąć decyzję. Zdarzają się jednak sytuacje, w których działam instynktownie - podnoszę aparat i strzelam - jak gdyby było to pistolet. Najczęściej tak reaguję na wycelowany we mnie obiektyw i o ile nigdy potem, po zrobieniu takiego zdjęcia, specjalnie do niego nie wracam, ostatnia sytuacja, w której przeglądałem zdjęcia Michała i natknąłem się na takie właśnie ujęcia, zrodziła w mojej głowie pytania o analogiczne ujęcia z mojego aparatu - zrobione w tym samy czasie.
Od naszego ostatniego wypadu do Londynu minął właśnie rok, a przeglądając zdjęcia, które zrobiliśmy "nawzajem" - zdałem sobie sprawę, że te przypadkowe strzały, zrobione dla zabawy - dziś mają już status "fotografii pamiątkowej", są wspomnieniem i tęsknotą za przyjacielem, który tak niespodziewanie odszedł.
Myślę, że dopełnieniem tych zdjęć może być kilka ujęć "selfie", znalezionych w telefonie, które w swoim założeniu powstawały jako szybki przekaz przesyłany do domu.